sobota, 30 stycznia 2016

[65] Polska w jednym zdaniu.


[PL] Powyższy obrazek był właściwie jedną z bezpośrednich przyczyn pomysłu na ten tekst. Drugą była rozmowa z zagranicznym znajomym, który po zobaczeniu rysunku powiedział: wiesz, w sumie trochę tak właśnie jest.
Wobec tego uznałam, że może warto spróbować przełamać choć trochę popularne stereotypy i zapytać obcokrajowców jak oni postrzegają Polskę i Polaków. Warunek był jeden: miała to być pierwsza myśl i miała zostać zawarta w tylko jednym zdaniu.

[EN] The picture above was actually one of two main reasons that made me to write this text. The second one was a conversation with my American friend who commented this: well, you know… That works a little bit like this.
That’s why I decided to accept a challenge and try to break some popular stereotypes about Poland and Polish by asking foreigners how they perceive our country. But there was one condition: it had to be the first thought, included just in one sentence.

Thank you very much once again guys for your help! :)


Alissa, Switzerland
“I went to Woodstock last summer and I would say that Polish people are generally really fun, enthusiastic about life, friendly and very often drunk, the only sin it's that too many Polish don't speak English!”

(Szwajcarka)
[„Zeszłego lata byłam na Woodstocku i mogę powiedzieć, że Polacy są zabawni, pozytywnie nastawieni do życia, przyjacielscy i bardzo często pijani; jedyną wadą jest to, że zbyt dużo Polaków nie zna angielskiego.”]

Annushka, Poland
“There's no such thing as DISTANT family, and we're ALL family.”

I'm Polish and this is something we say all the time when explaining certain things about our culture that look weird to others, like the way that the friend of a friend of a friend of your cousin's hairdresser will lend you a free apartment if you happen to be travelling in her city…

(Polka)
[„Nie ma czegoś takiego jak DALEKA rodzina – WSZYSCY jesteśmy rodziną.” – Jestem Polką i tym zdaniem tłumaczę obcokrajowcom kwestie naszej kultury, które mogą wydawać się im dziwne: na przykład to, że znajomy znajomego przyjaciela fryzjerki twojego kuzyna udostępni ci nieodpłatnie swoje mieszkanie, kiedy przypadkiem będziesz w podróży w jego mieście.]


Kubo, Slovakia
“Lots of cool people and stuff in Poland!”

 I've had the pleasure of traveling around mostly southern Poland this summer and it was an absolutely amazing experience. I hitchhiked most of the way, people were super cool everywhere.

(Słowak)
[“W Polsce jest mnóstwo fajnych ludzi i miejsc.” – Zeszłego lata miałem przyjemność podróżować po południowej Polsce i to było absolutnie niesamowite doświadczenie. Większość trasy przejechałem autostopem, a ludzie wszędzie byli super.]

Jason, Czech
"I love Polish people!"

That’s first thing what comes on my mind: cause we're neighbours and we drink a lot... ! :) And lots of hitchhikers I met on the roads were from PL.

(Czech)
[“Kocham Polaków.” – To jest pierwsze zdanie, które przychodzi mi na myśl: bo jesteśmy sąsiadami i potrafimy dużo pić. Poza tym bardzo dużo autostopowiczów, których do tej pory spotkałem w drodze było z Polski.]

Mert, Turkey
“Most sweet and friendly girls.”

(Turek)
[„Najbardziej urocze i sympatyczne dziewczyny.”]

Bruno, Germany
As we were traveling through Poland in winter, we were asked where we normally sleep, so we answered that we had a tent and would normally sleep outdoors. So he [the driver] immediately pulled over run into a shop and came out a few minutes later, and said:

“Here you have vodka and wurst, now it doesn't matter where you sleep.”

 I think that’s a wonderful sentence, because in every other country they would go like “aawww really it must be freezing” and stuff but the Polish just do stuff and don’t talk about it much.

(Niemiec)
[Gdy podróżowaliśmy zimą po Polsce, kierowca zapytał gdzie przeważnie sypiamy. Odpowiedzieliśmy, że mamy namiot i zwykle rozbijamy go normalnie na zewnątrz. Wtedy on natychmiast ruszył w stronę sklepu; po paru minutach wrócił i powiedział: „Tutaj jest wódka i kiełbasa dla was, teraz to już nieważne gdzie będziecie musieli spać”. Uważam, że to piękne zdanie, bo w każdym innym kraju ludzie powiedzieliby „ojej, musicie bardzo marznąć”, a Polacy po prostu robią rzeczy zamiast o nich mówić.]

Stefano, Italy
"A country to experience and feel if you truly want to write stories from the road, stories of people and their traditions, and why not also your story" 

(Włoch)
[„Kraj, w którym doświadczysz i poczujesz autentyczne historie ludzi oraz ich tradycje, a może także swoją własną historię.”]

Nacho, Spain
“Poland: the coldest playground with the warmest people.”

Don't trust foreigners saying bullshit about it. Media makes masakra influence there and I guess they haven't travel enough to discover that all the stereotypes are wrong. PiS doesn't represent the whole population and I wouldn't be arranging to stay here for at least another year if I wouldn't feel better than at home (and I feel really really well at home) ;-)

(Hiszpan)
[“Polska: najzimniejszy plac zabaw z najcieplejszymi ludźmi.” – Nie wierz obcokrajowcom, którzy mówią źle o Polsce. Media robią im pranie mózgu i przypuszczam, że ci ludzie nigdy nie podróżowali na tyle dużo, by zauważyć, że wszystkie stereotypy kłamią. Politycy nie reprezentują całego społeczeństwa, a ja nie zostałbym w Polsce na kolejny rok jeśli nie czułbym się tutaj lepiej niż w domu. A w domu czuję się naprawdę dobrze!]

Karolina, Poland
“A country with history, judged by people that have heard the stories from those that have migrated their own land, yet again a country that has much to offer in every aspect!”

(Polka)
[„Kraj po przejściach, przeważnie oceniany przez osoby, które z niego emigrowały, a który ma tak wiele do zaoferowania pod każdym względem!”]

Trevor, USA
„Kurva.”

Kidding but not kidding. My main polish experiences have been with Polish truck drivers. :D

(Amerykanin)
[“Kurwa.” – Żart, ale jednak nie do końca. Większość moich polskich doświadczeń związana była z kierowcami ciężarówek.]

Karl, Estonia
“Following the folks in Nepal, Polish people are the second kindest, friendliest and most helpful people I have ever had the opportunity of meeting.”

(Estończyk)
[“Zaraz za mieszkańcami Nepalu, Polacy są drugimi najsympatyczniejszymi, najbardziej przyjaznymi i najbardziej pomocnymi ludźmi jakich miałem okazję kiedykolwiek spotkać.]

Shankar, India
“A country where almost everyone listens to English songs but does not understand the lyrics.”

I am a musician, so this statement. I hope it’s not offensive.

(Hindus)
[“Kraj, w którym prawie wszyscy słuchają angielskich piosenek, ale nie rozumieją ich tekstów.” – Jestem muzykiem, stąd to stwierdzenie. Mam nadzieję, że nie jest obraźliwe.]

Vilja, Finland
“Beautiful country with growing economy but also increasing inequality - inhabited by a nation with heavy past, low self-esteem, fears for change, but which still values and counts on family.”

Or, with more black and white approach: the call center of Europe.

(Fin)
[“Piękny kraj z rozwijającą się ekonomią ale również ze wzrastającą nierównością – zamieszkały przez ludzi z ciężką przeszłością, niskim poczuciem własnej wartości oraz strachem przed zmianami, ale dla których wciąż bardzo dużą wartością jest rodzina.” – Przedstawiając to bardziej czarno na białym: Polska to call center Europy.]

Kārlis, Latvia
“Kindest and most helping locals.”

I hitchhiked once through Poland (both ways), so it's form my own experience :)

(Łotysz)
[“Najbardziej życzliwi i pomocni mieszkańcy.” – Podróżowałem raz autostopem przez Polskę (w obie strony); to jest moje osobiste doświadczenie.]

Pozostałe zdania wypowiedziane o Polsce:

“Best friends of the Hungarian :)”

„Sexizm”

„Awesome open souls surrounded by some bad closed souls.”

“Vowel genocide”

“Best country to have your car breakdown. (because you literally will be swarmed with 15 guys willing and able to fix it within a minute)”

“Popek Monster”

“Actually the more I live abroad, the more I appreciate my polish people, even though they are not perfect.”


Z którym zdaniem najbardziej się zgadzacie? :) 

czwartek, 21 stycznia 2016

[64] Zrób to taniej: spanie na dziko

 
Kwestia noclegu jest niewątpliwie jedną z najbardziej kosztownych składowych w podróży (zaraz obok transportu, ale o tym innym razem). Są osoby, które nade wszystko cenią sobie własny komfort i są w stanie wydać ostatnie pieniądze na wygodne łóżko w hotelu czy hostelu. Są tacy, którzy uwielbiają spać w namiocie i uparcie szukają kempingów w miejscach, w które się wybierają. Są fanatycy couchsurfingu, choć ta forma noclegu wciąż budzi o wielu osób kontrowersje (więcej o couchsurfingu możecie znaleźć w tym wpisie). O jeszcze większy niepokój przyprawia niektórych hasło „spanie na dziko”. Jak to? W niewyznaczonym do tego celu miejscu? Ryzykując niekiedy mandat, bliskie spotkanie z dziką zwierzyną lub okolicznym psychopatą, który na pewno nie robi nic innego, tylko czai się na mój plecak?

Poprosiłam polskich blogerów podróżniczych o pomoc w próbie udowodnienia, że noclegi na dziko wcale nie muszą być tak straszne i niebezpieczne jak mogłoby się wydawać. Częściej zachwycają niesamowitymi widokami, a chyba nie da się lepiej rozpocząć dnia niż pijąc kawę prosto z widokiem na resztę świata :)
Mam nadzieję, że po lekturze i inspiracji porządną dawką kolorowych zdjęć ci z Was, którzy teraz mają jeszcze jakieś wątpliwości co do rozbijania półlegalnych (bądź nielegalnych) obozów w dzikich miejscach zmienią nastawienie i następnym razem się odważą.


Ewelina Orzech
„Sardynia, wrzesień 2012. Tego wyjazdu nie planowałam jakoś szczególnie. Stwierdziłam, że jeśli znajdę tanie bilety, to jadę (jakiś miesiąc albo mniej do daty wylotu). Udało się i dołączyłam do koleżanek z liceum, które były w Cagliari już od kilku dni. Nasza koleżanka robiła tam Erasmus Placement. Nie miałyśmy szczególnych planów na kilkudniowy pobyt, więc wypożyczyłyśmy samochód i objechałyśmy całą wyspę, odwiedzając miejsca, które najbardziej nas interesowały, plus La Maddalena. 2 dni, 996 km. To 2 dni bez prysznica, drzemki na parkingach z butelką włoskiego taniego wina albo spanie na dziko na plaży, której nie zapomnimy. Dlaczego? Środek nocy, plaży nie znałyśmy, ale skoro widziałyśmy jakieś znaki, to postanowiłyśmy tam wstąpić. Jedna świecąca lampa, ale zapowiadało się spokojnie. Śpiwory w rękę i spacerek dróżką, która prowadziła do plaży. Próbowałyśmy zasnąć, ale bez skutku. Najpierw cisza, ale po chwili zerwał się silny wiatr, piasek wlatywał do oczu i uszu. My przytulone, ale i tak coś nie dawało nam spokoju. 4 dziewczyny, jedna bardziej przestraszona od drugiej... Każda wkręcała sobie niestworzone historie. Po kilku sekundach uciekłyśmy do samochodu, ile siły w nogach. Wyobraźcie sobie, że w pobliżu samochodu minął nas mężczyzna... Skąd on się tam wziął!? Dobre pytanie, nie wiemy, ale przeszedł obok i narobił niezłego strachu. Nawet przemówił, tyle, że nikt nic nie zrozumiał. Po powrocie do samochodu, spanikowane, odjechałyśmy trochę dalej, żeby zdrzemnąć się choć na chwilę, ale nie było łatwo! Takich podróży i ekstremów się nie zapomina.”

Karolina Wudniak
„Jeden z najdziwniejszych, ale zarazem najlepiej wspominanych noclegów, to ten w... zjeżdżalni w ogródku McDonald's w austriackim Graz. Jechałam z kumpelą stopem do Chorwacji i pech chciał, że nasz ostatni stop tego dnia jechał do Graz, w którym nie było żadnego całodobowo czynnego miejsca. Najdłużej czynny był McDonald's (do 2 w nocy), więc tam koczowałyśmy z przemiłą obsługą, która niestety nie mogła zostawić nas w środku... Zatem zostałyśmy w ogródku, żeby nie włóczyć się nocą po nieznanym nam mieście. Trochę wiało i zaczynało nam być zimno, więc szukałyśmy miejsca osłaniającego przed wiatrem. Jedynym takim miejscem była zjeżdżalnia ze specyficznym daszkiem. Wygodnie nie było, szczególnie, że musiałyśmy zmieścić tam także plecaki, ale to była jedna z najlepszych nocy - większość przegadałyśmy, chwilę pospałyśmy, a rano całe obolałe poszłyśmy łapać kolejny stop :) To jest ta noc, którą pamiętam ze szczegółami, jakby to było wczoraj! I właśnie dlatego jest dla mnie tak wyjątkowa :) Na zdjęciu moja towarzyszka podróży.”


Łukasz Kocewiak
Kartka z Podróży

„Słońce nieubłaganie zbliżało się do linii horyzontu, ostatni promienie ogrzewały jeszcze zaczerwienione policzki i coraz wyraźniej dawało się odczuć gwałtownie spadającą temperaturę. Zapowiadała się mroźna noc, którą przyszło mi spędzić w namiocie wewnątrz krateru. Śnieg skrzypiał pod nogami podczas, gdy mróz tworzył na brodzie finezyjne kryształki lodu z wydychanej pary wodnej.
Jak najszybciej do namiotu, żeby rozgrzać wychłodzone ciało i rozmasować przemrożone palce. Niestety w środku wcale nie było cieplej. Rozpoczął się mozolny proces gotowania wody i w tych surowych warunkach po raz pierwszy maszynka odmawiała współpracy doprowadzając użytkowania do skrajnych emocji graniczących z załamaniem nerwowym. Do dziś pamiętam ten niepowtarzalny smak herbaty przesiąkniętej dymem i łapczywie popijanej z okopconego garnka. W takich momentach nic na świecie się nie liczy, tylko ten jeden łyk ciepłej herbaty.
Na zewnątrz dudniło, zmęczenie dawało się we znaki, a mimowolne skurcze mięśni nóg były naprawdę uciążliwe. Zasypiałem z nadzieją, że jutro będzie lampa i temperatura o kilka stopni wyższa. Kiedy w nocy temperatura w namiocie drastycznie spadła, obudziłem się w konwulsjach. Organizm automatycznie bronił się przed wyziębieniem. Co tu wiele gadać, miotało mną jak szatan i do pierwszych promieni wschodzącego słońca było jeszcze daleko.”


Magdalena Bodnari
Magdalena Bodnari blog

„Dojechałyśmy z koleżanką do Ulcinj na południowym krańcu Czarnogóry po godz. 22. Wysiadłyśmy na dworcu z autobusu i nie wiedziałyśmy co dalej. Zapytałyśmy kierowcę gdzie mogłybyśmy znaleźć jakieś miejsce, w którym da się przenocować. Miły pan zadzwonił do kolegi, który za chwilę przyjechał po nas starym mercedesem i przywiózł pod hotel. Wprowadził do stróżówki i powiedział, że on teraz idzie na imprezę, i że do 6 rano mamy się zmyć. Były dwa łózka, była łazienka z ciepłą wodą (!) i ściana z kartonowych pudeł do recepcji.”


Agata Stoszek
STO Historii

„W zeszłym roku udało mi się spełnić moje marzenie mikrowyprawy - czyli robocze przeze mnie nazwanej wycieczki w bardzo bliskie miejsce, gdzie zawsze chciałam zanocować pod namiotem. Razem z Olasem, spakowaliśmy się w jeden plecak na cały weekend i w piątek po pracy pojechaliśmy autobusem dzielnicę dalej na... dziką plażę :) Wcześniej przygotowaliśmy sobie jedzenie na cały weekend, rozpaliliśmy ognisko na kiełbaski i budziliśmy się przez dwa dni przy szumiącym morzu. W ciągu dnia grzaliśmy się na słońcu, czytaliśmy książki i moczyliśmy nogi w chłodnym Bałtyku. 
Naprawdę nie trzeba jechać daleko, żeby było fajnie!”


Iwona Gogulska
Szeroką Drogą

„Podróżujemy przeważnie motocyklem i z uwagi na sprzęt staramy się nie nocować „na dziko”. Jednak zdarzały się takie sytuacje, kiedy nie było innego wyjścia. Tak na przykład było na wschodzie Łotwy, podczas naszej wyprawy do Estonii. Przez większość dnia jechaliśmy drogami szutrowymi, mijając tylko lasy i od czasu do czasu wsie. Żadnego większego miasta. Przed wyjazdem przygotowaliśmy bazę noclegów. Gdy dojechaliśmy do miejscowości Zvartavas, okazało się, że coś co miało być campingiem, jest zarośniętym ogrodem przy opuszczonej willi. Wyglądało to bardzo ponuro i nie mieliśmy ochoty tam zostawać. Dziwnym trafem na swojej drodze spotkaliśmy kobietę, która mówiła biegle po angielsku (przez cały dzień nie spotykaliśmy ludzi prawie wcale). Poleciła nam nocleg nad pobliskim jeziorem. Miejsce okazało się malownicze, a także bardzo zadbane. Była drewniana toaleta, parawan, stoły – trochę dziwny widok, tak „pośrodku niczego”. Po mniej więcej 2 godzinach naszego biwakowania zaczęli zjeżdżać się okoliczni mieszkańcy, by wykąpać się w jeziorze. Byli chyba jeszcze bardziej zaskoczeni naszą obecnością niż my ich. W nocy obyło się już bez większych wrażeń, a nad ranem przywitał nas najpiękniejszy wschód słońca jaki w życiu widzieliśmy.”
Piotr Brewczyński
Jedź, baw się

„Mój wyjazd na Filipiny w 2012 roku ogólnie obfitował w dziwne przygody, często niebezpośrednio spowodowane cenami alkoholu na miejscu, a także tym, że na tę wyprawę zabrałem ze sobą aż 5 osób. Podczas całego wyjazdu zdarzyło nam się zostać zamkniętymi w parku, włamać się niechcący do kościoła czy prawie spóźnić się na samolot, bo jeden z chłopaków zbyt długo flirtował z Francuzką, spotkaną w największym klubie Manili. Niemniej, najdziwniejszy nocleg sprokurowaliśmy sobie pod sam koniec wyjazdu, kiedy to wracaliśmy z Filipin samolotem linii El-Al, z 14-godzinnym (i nocnym) transferem w Tel Avivie. Zamiast spędzić noc na lotnisku, postanowiliśmy wyjść ze wszystkimi bambetlami na miasto i przenocować gdzie bądź. Po krótkim zwiedzaniu starej części miasta trafiliśmy do części portowej – sam już właściwie nie wiem jak. Tu grupa doszła do wniosku, że nie ma siły iść dalej i po prostu rozłożyła się z gratami tam, gdzie stała. Spaliśmy na miejscu do 6:00 i – co dziwne – przez ten czas nikt nie zwrócił nam uwagi, mimo iż z samego rana miejsce okazało się bardzo ruchliwe. Niski komfort portowych desek zrekompensowała nam poranna kąpiel w Morzu Śródziemnym, przy czym wszyscy postanowiliśmy przemilczeć fakt, że zamiast na kei mogliśmy po prostu przejść te 200 metrów i przespać się na plaży.”


Justyna Sekuła

„Tego dnia wędrowaliśmy łącznie jakieś 12 h. Kiedy dotarłam do schroniska znajdującego się opodal Rajsko Pryskało - najwyższego wodospadu w Bułgarii i w całych Bałkanach - Słońce powoli chowało się już za horyzontem. Po kolacji udaliśmy się do najlepszego na świecie apartamentu z widokiem na góry. Miliony gwiazdek jakości! W oddali słychać było konie, które pasły się, gdzie chciały, pobrzękując zawieszonymi na szyjach dzwonkami. Księżyc świecił na tyle jasno, że doskonale było widać, jak błyszczą nam oczy. Louis Armstrong wychwalał piękno tego świata, a ja, po cichu, wraz z nim. Chwilę potem dźwięki bułgarskiej muzyki splotły się z grą koników polnych, by ostatecznie przejść w gitarowy duet, który idealnie skomponował się z tamtą chwilą. Nad naszymi głowami krążyły międzynarodowe stacje kosmiczne, pojawiały się kolejne gwiazdy, świat, jak gdyby nigdy nic, pędził naprzód. Leżałam wyciągnięta na karimacie i marzyłam o tym, by być tutaj w sierpniu, podczas deszczu meteorów. Gdzieś obok pojawiły się konie, wygrywając swoimi dzwonkami najpiękniejszą kołysankę. Dzyń, dzyń-dzyń, dzyń. Zasypiałam uśmiechając się do nieba.”

Ania Alboth

„W naszych rodzinnych, wielomiesięcznych podróżach, zazwyczaj spędzamy każdą noc gdzie indziej. Śpiąc czasem w namiocie, czasem w aucie, a najczęściej u ludzi. Chyba najpiękniejszym porankiem, jaki przeżyłam w drodze, był poranek na Pacyfiku. Na samym środku Pacyfiku - gdzieś między Królestwem Tonga a Fidżi. Udało nam się złapać jachtostop, na wielkim katamaranie. Nigdy nie byłam na oceanie, nigdy nie czułam się tak mała, a jednocześnie tak zachłanna całego świata, jak tam.”

Natalia Kielur

„Tę noc mieliśmy spędzić w Braszowie. Poszukiwania odpowiedniego noclegu (takiego, który dogodziłby wszystkim) nie przyniosły jednak rezultatów. Zdecydowaliśmy poszukać kawałka bezpańskiej łąki poza miastem. Miejsce trafiło się nam jak ślepej kurze ziarno. Piękna płaszczyzna trawy pod lasem (czyli będzie ciepła kolacja), kilkanaście kroków dalej źródełko (czyli umyjemy się prawie jak cywilizowani ludzie), w zasięgu wzroku pasie się krowa (czyli trzeba będzie oczarować właścicielkę, coby nas mleczkiem albo innym serkiem poczęstowała). Wprost wymarzone miejsce do tego, aby się rozmnażać. Spędziliśmy tam jedną noc i zamierzaliśmy spędzić następną, a potem następną... wszak okolica obfituje w ciekawe szlaki i miasteczka. Sielankę zakłóciły nam jednak służby mundurowe. Najpierw usłyszeliśmy warkot silnika, potem zobaczyliśmy terenówkę żandarmerii wojskowej. Nie było innej możliwości - jechali prosto na nas. Po kilkunastu minutach rozmowy w czterech językach (trochę po rumuńsku, trochę po angielsku, trochę po polsku i trochę na migi), doszliśmy do tego, że panowie przyjechali nas ostrzec. W okolicy grasował lekko agresywny niedźwiedź. Dzień wcześniej zaatakował człowieka. Co robić w takiej sytuacji? Spytaliśmy czy mimo wszystko możemy zostać... Panowie nie oponowali. Uprzedzili tylko lojalnie, że jeśli coś się będzie stało, to możemy do nich oczywiście zadzwonić, ale nie obiecują, że zdążą nam pomóc. Tym optymistycznym akcentem pożegnali się, uścisnęli nasze dłonie i odjechali. Co zrobiliśmy my? Przestawiliśmy samochód tak, aby w razie czego wskoczyć do niego prosto z namiotu i odjechać, wszystkie rzeczy spakowaliśmy do środka, łącznie z wonnymi śmieciami, ustaliliśmy co robić, gdyby ktoś z naszej czwórki został obudzony przez jakieś podejrzane dźwięki i... poszliśmy spać. I nie była to nasza ostatnia noc w tym miejscu.”


Magda Ciach-Baklarz
Italia poza szlakiem

„To było lato 1997 roku. Arktyczne lato. W praktyce to oznacza dzień polarny i temperatury między 0 a 5 stopni Celsjusza. Byłam wtedy na studiach oceanograficznych i wzięłam udział w kilkutygodniowej wyprawie naukowej na Spitsbergen. Mieliśmy ze sobą dwa namioty - większy - stacjonarna baza i mniejszy, z którym wędrowaliśmy.
Pewnego dnia spaliśmy gdzieś w terenie, po drugiej stronie fiordu. Obudziłam się nad ranem i postanowiłam wyjść z namiotu. I wtedy mnie zamurowało. Zobaczyłam całe stado spokojnie skubiących trawę reniferów. Nie było szans na zrobienie zdjęcia, renifery są bardzo płochliwe, zresztą po chwili i tak mnie poczuły i spokojnie odbiegły. Jednak ten widok beżowo-burego stada nadal stoi mi przed oczami.

Norwegia ponownie oczarowała mnie 5 lat później. Świeżo po ślubie pojechaliśmy z mężem do niewielkiej miejscowości ok. 130 km na południowy-wschód od Bergen. Nasi znajomi mieli swój niewielki domek w górach, z którego pozwolili nam skorzystać. W domku były typowo norweskie drewniane naczynia starego typu, a leżąc na ręcznie robionych drewnianych łóżkach piętrowych zauważyłam na suficie odrysowane długopisem rączki i stópki ich dzieci, gdy były małe. W chatce nie było ani bieżącej wody ani prądu, więc wieczór spędzaliśmy przy lampach oliwnych. Przyzwyczajona do miasta oświetlonego nocą, otworzyłam drzwi domku i przeżyłam szok. Już zapomniałam, jak ciemna może być noc, a niebo jak bardzo może być usiane gwiazdami. Większość tej nocy spędziłam na dworze, siedziałam w śpiworze przyglądając się gwiazdom.”

Piotr Płoszajski
Podróżomania

„Zdjęcie pochodzi z Hiszpanii, pierwszy dzień jak wjechałem w góry Sierra Nevada. Zobaczyłem właśnie oto taki wielki kamień i postanowiłem, że się na nim prześpię; nagrzany przez słońce był idealnym miejscem na chłodną noc. No i widok na góry… ;)”


Olka Zagórska-Chabros
Bałkany Rudej

„Nasz chyba najwspanialszy nocleg na dziko miał miejsce w kwietniu 2012 roku. Od ponad dwóch tygodni przemierzaliśmy Bałkany. Ja po prawie 2 latach miałam okazję wrócić do Czarnogóry i nad Zatokę Kotorską. Wreszcie zaczęła dopisywać nam pogoda i Kotor oraz jego okolice prezentowały się wprost bajkowo. Wieczór postanowiliśmy spędzić w górach, w paśmie Lovocen, skąd rozciąga się piękny widok na Kotor oraz Zatokę Herceg Novi, a także lotnisko w Tivat. Idealne wprost miejsce na nocleg znaleźliśmy przy jednym z 27 zakrętów. Choć nie dało się robić namiotu, a w zatoczce, w której zaparkowaliśmy Kiankę było trochę śmieci, to widok na okolicę był wprost powalający. Niestety nocleg w tym miejscu możliwy jest jedynie poza sezonem, gdyż latem przejeżdża tamtędy mnóstwo turystów.”


Emilia Smolka

W Indiach spałam w różnych dziwnych miejscach, m.in. na dziedzińcach świątyń podczas hinduistycznych świąt, ale najbardziej zapadł mi w pamięć nocleg na odizolowanej plaży w Goa. Głównie dlatego, że nie było łatwo się tam dostać (szczególnie po ciemku!), i dlatego, że były tam olbrzymie nietoperze, prawie wielkości Batmana :P, coś niesamowitego! Przeraźliwy wręcz szum fal oceanu, krewetki z ogniska, a na śniadanie jeszcze świeży kokos znaleziony pod palmą sprawiły, że aż sama się do siebie uśmiechałam, bo zawsze mi się coś takiego marzyło. Ciepło było, spaliśmy więc pod gołym niebem, bez żadnych namiotów, śpiworów czy karimat. Dopiero rano mogłam zobaczyć jak ta plaża wygląda - to dopiero było wielkie wow!”

Natalia Fraś
Zapiski ze świata

„Jeśli miałabym wybrać nocleg z kategorii „najbardziej farciarski”, nie może to być nic innego, jak włoski taras z widokiem na morze i zachodzące słońce nad Monako.  Patrząc na warunki, w jakich mieszka Fabienne, która nas do siebie zaprosiła (apartament w małej, włoskiej wiosce, dostęp do basenu na tarasie i  jedna z najbardziej luksusowych łazienek jakie widziałam), trudno nazwać to spaniem „na dziko”, jednak okoliczności, dzięki którym się tam znaleźliśmy – jak najbardziej. Był  to lipcowy piątek, godzina dziewiętnasta, szanse na złapanie stopa w Monako spadały z każdą sekundą. Aż tu nagle, po napisaniu tabliczki „Anywhere”, zatrzymała się ona: sympatyczna blondynka koło czterdziestki, która nigdy w życiu nie brała nikogo „na stopa”.  Miała nas dowieźć tylko do autostrady, jednak po kilku minutach stwierdziła, że skoro zaraz zrobi się ciemno, pokaże nam bezpieczny park, w którym możemy się przespać. Po kolejnej minucie uznała, że i tak z nerwów nie mogła by zasnąć, bo z pewnością coś nam się w nocy stanie, więc zaprasza do siebie. Najpierw na basen, potem na kolację, a potem na nocleg! Co jest w tej historii najfajniejsze? To, że do tej pory mamy ze sobą kontakt i jest szansa, że wkrótce znów się spotkamy!”

piątek, 8 stycznia 2016

[63] Wiesz z kim jedziesz? Autostopowi kierowcy.

Poniższy tekst jest w całości mocno ironiczny, oparty na własnych doświadczeniach oraz spostrzeżeniach i nie ma na celu obrażania ludzi ani zwierząt.
Przed przeczytaniem polecam zaaplikowanie sobie porządnej dawki dystansu oraz dobrego humoru :)



Nic nie widzę, nic nie słyszę
Zerka na Ciebie stojącego przy drodze kątem oka, twardo przy tym udając, że Cię nie zauważa. Przeważnie na jego twarzy nie pojawia się nawet cień uśmiechu; patrzy prosto przed siebie z największym skupieniem.

Hej, cześć, dzień dobry!
Jesteś dla tego kierowcy jak zjawisko paranormalne – gdy Cię zauważy, zaczyna machać, trąbić i nierzadko krzyczeć coś (przy zamkniętych szybach oczywiście), co w jego mniemaniu powinno pomóc w złapaniu podwózki.

I tak cię nikt nie weźmie
Rzuca Ci niby miłe, a jednak odrobinę pogardliwe spojrzenie i pobłażliwy uśmiech – naprawdę myślisz, że ktoś pozwoli Ci wsiąść do swojego czystego samochodu, brudasie? Przyznaj się, kiedy ostatnio widziałeś prysznic? Czuję, że dawno.

Nie mogę pomóc, żona patrzy
Bardzo częsty przypadek. Ten typ kierowcy zawsze jedzie z dziewczyną/żoną na fotelu pasażera. W momencie, kiedy już zwalnia i prawie włącza kierunkowskaz, dostaje prosto w twarz morderczym spojrzeniem mówiącym: „no chyba nie wyobrażasz sobie, że wpuścimy tego włóczęgę do samochodu!”. Najczęściej okazuje się, że faktycznie sobie tego nie wyobraża.

Złośliwy śmieszek
Wydaje mu się, że kiedy zacznie zwalniać po to, by gwałtownie przyspieszyć, gdy będzie tuż obok Ciebie, to zrobi światu świetny żart, którym rozkręci karuzelę śmiechu tak mocno, że ta już nigdy nie zdoła się zatrzymać.
Wydaje mu się. Prawdopodobnie bardzo skutecznie Cię takim żartem poirytuje.

Trochę się cykam
Już z daleka uważnie się przygląda i próbuje ocenić, czy trzymasz za plecami siekierę czy jednak jesteś nieszkodliwy. Kiedy się odważy i zdecyduje zatrzymać, często zamiast zapytać dokąd jedziesz patrzy Ci głęboko w oczy i nie do końca wie jak się zachować. Należy wtedy ośmielić go miłym uśmiechem; często jest to jego pierwszy raz w temacie podwożenia autostopowiczów.



Mruk
Zatrzymuje się, mówi dokąd jedzie i bez słowa pomaga Ci włożyć plecak do bagażnika. Wydaje się niezbyt rozmowny, zdawkowo odpowiada, gdy starasz się podtrzymać konwersację. Masz wtedy dwa wyjścia: zniechęcić się i zamilknąć lub z uporem maniaka próbować. W tym drugim przypadku Mruk często pokazuje swoją drugą naturę; można wobec tego wyróżnić kolejne dwa podtypy tego kierowcy:

Niby Mruk, a gaduła
Często spotykany typ wśród zawodowych kierowców. Na początku bada sytuację – możesz przecież okazać się dziwnym lub niesympatycznym człowiekiem, a on takich ludzi nie lubi. Kiedy uda Ci się pokazać z dobrej strony i zdobyć jego zaufanie, hamulce puszczają i Mruk robi się towarzyski. Opowiada Ci o swojej pracy, miejscach które udało mu się odwiedzić i o młodszej córce, która ledwie chodzić zaczęła, a już pakuje mu się do kabiny za każdym razem, kiedy wraca do domu i parkuje ciężarówkę pod domem. Trochę narzeka na swojego szefa, ale mimo wszystko kocha tę robotę i za żadne skarby nie zamieniłby jej na inną. Na odchodnym życzy powodzenia i prosi, żebyś uważał na siebie, a jeśli kiedykolwiek będziesz przejazdem w Bziance Dolnej, koniecznie go odwiedź! Trzeci dom za rondem.

Mruk nieśmiałek
Jest zwyczajnie nieśmiały i nie przepada za ciągłym nadawaniem, ale chętnie słucha Twoich opowieści. Trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić; Mruk z grzeczności nie przerwie Twojego monologu. Od czasu do czasu zadaje trafne pytania i powtarza jak mantrę: „podziwiam twoją odwagę, ja bym nigdy…”. Zawsze postara się wysadzić Cię w najbardziej dogodnym miejscu i przyznać, że miło było Cię poznać.

Chwalipięta
Na początku zapyta skąd jesteś, dokąd zmierzasz i co widziałeś. Hiszpania? Hiszpania jest oklepana, drogo, ludzie brzydcy, już lepiej pojechać do Chile tak jak on trzy lata temu. Po hiszpańsku też mówią. Nie byłeś nigdy w Ameryce Południowej? Eh, nic nie wiesz o życiu, tam to dopiero jest ładnie. Wprawdzie był tylko ze zorganizowaną wycieczką all inclusive, tydzień w hotelu pięciogwiazdkowym, ale widział pustynię! Prawdziwą! A gdzie byłeś najdalej? Zresztą nieważne, i tak Cię pewnie przebije, bo zimą jedzie za koło podbiegunowe, a to na sto procent dalej niż wszystkie Twoje Gruzje razem wzięte.

Człowiek jednoosobowa impreza
Mój ulubiony typ kierowcy. Bywa, że na początku wydaje się trochę zdystansowany i niekoniecznie chętny na towarzyskie pogaduszki. Przeważnie sytuacja zmienia się diametralnie już po kilku kilometrach – zaczyna zagadywać i opowiadać trochę o sobie. Jest przy tym przeraźliwie zabawny, sprawia wrażenie, jakby świetnie bawił się sam ze sobą. Podczas gdy Ty pokładasz się ze śmiechu na desce rozdzielczej po kolejnej anegdotce z jego wczesnej młodości, on nawet nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, że sprawia Ci niesamowitą radość samym swoim towarzystwem.

Nie mogę Ci wiele dać
A jednak dam wszystko co mam, bo jesteś autostopowiczem. Hej, tak biednie wyglądałeś przy tej drodze, na pewno stałeś tam trzy dni i równie długo nic nie jadłeś, zjadę tu na stację benzynową, chcesz coś? Na pewno nic? I tak kupię Ci kawę, zagrzej się trochę biedaku. O, a jeszcze została mi kanapka z pracy, nieruszana, zjedz sobie, pewnie jesteś strasznie głodny. No co Ty, nie częstuj mnie cukierkami, Tobie bardziej się przydadzą. W razie czego daję Ci mój numer telefonu – jeśli będziesz mieć jakieś kłopoty w tej podróży, zadzwoń, uratuję Cię!

Martwiciel
Martwi się o Twoje zdrowie i bezpieczeństwo bardziej niż Ty sam. Ma trochę cech nie mogę Ci wiele dać, jednak w o wiele mniejszym stopniu. To bardziej pomagacz-teoretyk, który sypie dobrymi radami jak z rękawa, ale nie umie (lub nie chce) przyczynić się do prawdziwej pomocy, którą tak naprawdę byłoby jedynie wysadzenie Cię w trochę dogodniejszym miejscu niż środek autostrady. Spałeś ostatniej nocy w miejskim parku? O matko, to takie niebezpieczne, jeszcze Cię jakieś dzikusy napadną, przecież lepiej do hotelu iść. Jak to nie chcesz? Dziwni ci autostopowicze.

Kali jeść, Kali pomóc
Spotykany za granicą. Zwykle prosty (nie mylić z prostackim!) lub starszy człowiek, któremu nie było nigdy dane uczyć się języka obcego. Rozumie trochę słów i podstawowe zwroty po angielsku; przyswoił je sam, słuchając anglojęzycznych piosenek i oglądając filmy. Mimo bariery językowej stara się z całych sił być dobrym rozmówcą, zagaduje, zadaje pytania, uważnie słucha. Czasem prosi o powtórzenie lub wytłumaczenie; jesteś dla niego świetną okazją do podszkolenia języka, więc doceniasz się jego samozaparcie i próbujesz być równie sympatycznym towarzyszem drogi co on. Choć kierowca czasem prawie zupełnie nie rozumie gdzie chcesz zostać wysadzony, zwykle sam wpada na to, że najbardziej usatysfakcjonuje Cię duża stacja benzynowa. Często swoją językową bezradność chce Ci później zrekompensować darami losu w postaci jabłek z własnego ogrodu lub butelki zimnej coli. Doskonale rozumie słowo „dziękuję”, więc nie zapomnij go użyć.